Dzień Pośrednika Nieruchomości: Najlepszego i parę śmiesznych historii do tego! :)
Dziś święto pośredników w obrocie nieruchomościami. Z tej okazji postanowiliśmy spytać paru z nich o ciekawe doświadczenia z Klientami, które zapisały się na kartach pamięci. Zobaczcie, z jakimi sytuacjami musieli mierzyć się koledzy i koleżanki z branży. Uśmiech gwarantowany!
Kiedy wypada Międzynarodowy Dzień Pośrednika Nieruchomości?
Międzynarodowy Dzień Pośrednika Nieruchomości wypada 30 marca. To wówczas pośrednicy w obrocie nieruchomościami obchodzą swoje święto.
Zawód agenta to sporo emocji i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Dzięki temu każdy dzień smakuje zupełnie inaczej. Te, które pamięta się najlepiej, są zazwyczaj gorące, ale z perspektywy czasu, idealne do podania w formie żartu. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Serwujemy te „z pierwszej ręki”, którymi podzielili się z ASARI nasi serdeczni kontrahenci biznesowi. Choć większość z nich obecnie sama szlifuje talenty pośredników, wiele historii z czasów ich wzmożonego kontaktu z Klientami jest ciągle żywych. Poznajcie najciekawsze z nich!
Zbigniew Barański, TERRA NIERUCHOMOŚCI
Jakiś czas temu spotkali się u mnie w biurze dwaj panowie. Jeden chcący coś nieruchomego sprzedać, drugi najwyraźniej „to coś” pragnący kupić. Obaj w typie „ja nic nie muszę, pieniędzy i możliwości mam mnóstwo”. Naturalnie, gdy spotykają się dwa drapieżniki typ alfa, starcie jest nieuchronne. Po niby uprzejmych niby negocjacjach, od jednego usłyszałem, że „tamtemu to on nigdy nie sprzeda i w ogóle to podnosi cenę”, a od drugiego, że „za takie pieniądze, to niech on sobie sprzedaje w nieskończoność”. Czyli znaleźliśmy się w sytuacji, w której zazwyczaj stawia się kropkę. Lub wpuszcza na salony pośrednika-mediatora! Nim panowie słownie zaczęli skakać sobie do gardeł, oceniliśmy wspólnie sytuację na chłodno. Wtedy do głosu doszły zaproponowane przeze mnie kompromisy. W efekcie strony dobiły targu i z satysfakcją opuszczały kancelarię notarialną. Nie będę ukrywać – z rozbawieniem patrzyłem, jak przed jej budynkiem serdecznie poklepywali się po ramionach, a potem nieśmiało machali sobie na pożegnanie. Udało się. Kolejny cukierek w kancelarii Pani Rejent zjedzony!
Rola pośrednika-rozjemcy przypadła w udziale również dyrektorowi łódzkiego oddziału Freedom Nieruchomości. Przemek Mularczyk swoim opanowaniem, umiejętnością słuchania i „wchodzenia w buty Klienta”, zaskarbił sobie sympatię Pani, która na początku była wobec niego wręcz agresywna!
Przemysław Mularczyk, Freedom Nieruchomości
Jakiś czas temu zostałem poproszony o pomoc przy sprzedaży mieszkania. Po paru dniach jego właścicielka zadzwoniła do mnie z informacją, że nieruchomością zainteresowana jest jej koleżanka z pracy. Ta jednak wykluczyła możliwość uczestnictwa pośredników przy transakcji. Zapytałem wtedy, czy właścicielka mieszkania chce je sprzedać znajomej, czy w najlepszej cenie? Po uzyskaniu wiadomej odpowiedzi poprosiłem o dozę zaufania i podanie namiaru na mnie stronie kupującej. W końcu telefon zadzwonił. Głos w słuchawce był agresywny, a sposób rozmowy wręcz obcesowy. Dowiedziałem się między innymi, że nie jestem potrzebny, nie mam przeszkadzać i Pani dzwoniąca nie będzie mi za nic płacić. Pozwoliłem kobiecie wyrazić swoją opinię, a później zaprosiłem ją na prezentację. Strona sprzedająca szybko opuściła pole walki, zostawiając mnie z potwierdzeniem pełnego zaufania. Strona kupująca nawet nie podała mi ręki na powitanie. Pertraktacje trwały 2 godziny. Dotyczyły ceny nieruchomości, warunków jej zakupu oraz mojego wynagrodzenia. Z każdą minutą atmosfera robiła się mniej napięta. Ostatecznie pomogłem kupującej załatwić kredyt i wszelkie formalności. Byłem obecny także podczas aktu i przekazywania mieszkania. Później zaproszono mnie na całkiem smaczny obiad, podczas którego usłyszałem słowa uznania i podziękowania. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że w naszej pracy sprzedaż nieruchomości to szczegół, 30% obowiązków. Pozostałe 70% pracy to kontakt z Klientem, który albo nas pokocha, albo znienawidzi.
Jak widać, czasem od nienawiści do miłości dzieli nas jeden krok. Choć może stosowniej byłoby napisać, jedno mieszkanie! 🙂
Na koniec przeniesiemy się do miasta „pyr” i koziołków – czyli do Poznania. To tu prężnie działa Dorota Wrona, będąca dyrektorką poznańskiego oddziału biura nieruchomości Bonus. W bonusie Dorota opowiedziała nam zabawną historię ze swojego życia zawodowego.
Dorota Wrona, Bonus Nieruchomości
Jako agent z kilkuletnim stażem, regularnie podnoszę swoje kwalifikacje i uczestniczę w różnego rodzaju kursach. Jednak nadal najlepszym i najbardziej skutecznym źródłem wiedzy są dla mnie Klienci i ich potrzeby. Anegdotki z ich udziałem służą mi za doskonały przykład na szkoleniach, które również sama prowadzę. Oto jedna z nich:
Mój wieloletni Klient, Pan Marek, podczas prezentacji oferty dał niezapomnianą lekcję mojemu koledze po fachu z innego biura. Ten ochoczo zaprosił nas do mieszkania, a wkraczając do kuchni, radośnie oznajmił: „Tu jest kuchnia, a tam…” – i w tym momencie otworzył kolejne drzwi – „Tu jest łazienka, dalej są pokoje”. Mina mojego Klienta wyrażała wiele, jednak jego komentarz dopełnił całość: „Ja wiem, młody człowieku, że dopiero się poznajemy, ale zapewniam Pana, że kibelek od kuchenki to ja odróżnić potrafię. Czy mógłby mi Pan natomiast powiedzieć, dlaczego powinienem kupić właśnie to mieszkanie? Dlaczego ta oferta jest warta moich pieniędzy?” Ufam, że odtąd kolega pośrednik na prezentacjach przestał nazywać pomieszczenia, a zaczął komunikować językiem korzyści.
Byłoby to dla niego… korzystne! 🙂
Z okazji dzisiejszego święta, życzymy wszystkim agentom, by nawiązywanie dobrych relacji biznesowych i precyzyjne odpowiadanie na potrzeby przychodziło im z łatwością. Najlepiej w towarzystwie Klientów, którym nie zabraknie empatii i poczucia humoru! 🙂
Podejmij słuszną decyzję
Załóż konto i przetestuj nasz system CRM za darmo